poniedziałek, 31 grudnia 2012

Grudniowe spotkania z motoryzacją

Myślałem, że pod koniec grudniu 2012 r. nie uda się już zrobić żadnych ciekawych zdjęć z serii motoryzacyjnej... do czasu kiedy dowiedziałem się, że w warszawskim salonie Ferrari znajduje się nowy model F12berlinetta. Szybko się zmobilizowałem i ruszyłem zobaczyć nowego "konika" z bliska. F12berlinetta to model, który miał swoją premierę w marcu 2012 r. na salonie samochodowym w Genewie i zastąpił w stajni Ferrari model 599 GTB Fiorano. F12berlinetta dysponuje mocą 740 KM, którą czerpie z 12-cylindrowgo silnika w układzie V o kącie rozwarcia 65 stopni i pojemności 6,3 l. Napęd przenoszony jest na tylną oś. Osiągi? Okolo 3,1 s do "setki" i prędkość maksymalna 340 km/h. Wszystko opakowane w bardzo zgrabne, w moim odczuciu, nadwozie rasowego Gran Turismo. Poniżej zdjęcia F12berlinetta zrobione przez szybę salonu... tak tylko przez szybę, ponieważ polityka firmy nie zezwala na wykonywanie zdjęć na terenie salonu.






W salonie stał m.in. żółty model Ferrari 458 Italia, który właśnie w takiej konfiguracji kolorystycznej wygląda według mnie rewelacyjnie. Dlatego też dorzucam dwa kadry z tym autem, choć samą linią Italii nie jestem do końca zachwycony. Te zdjęcia zostały również wykonane przez szybę salonu ;-)


W okresie świątecznym, podczas wizyty w moim rodzinnym Ostrowcu Świętokrzyskim, natknąłem się z kolei na klasyka ze Szwecji, tj. Volvo 244 GLE. Samochód nie do końca zadbany, ale moim zdaniem jak najbardziej warty sfotografowania. Poniżej kilka zdjęć klasycznego szwedzkiego sedana.







Pod koniec grudnia 2012 r. wykonałem jeszcze kilka innych zdjęć z serii motoryzacyjnej. Niemniej jednak na dzień dzisiejszy zdjęcia te wymagają jeszcze nieco dopracowania zanim ujrzą światło dzienne. Bohaterem tej sesji jest samochód, który już gościł na łamach tego bloga. Myślę, że pierwszy wpis w 2013 r. będzie właśnie poświęcony temu modelowi. Tymczasem szczęśliwego Nowego Roku oraz dzięki za odwiedziny mojego bloga w 2012 r. i równocześnie zapraszam do dalszych odwiedzin w 2013 r.! :-)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Malaysia... truly Asia

Na początku grudnia br. ruszyłem w delegację służbową do stolicy Malezji, czyli Kuala Lumpur (KL). Miasto to jest położone w środkowej części Półwyspu Malajskiego i liczy około 1,6 mln mieszkańców, co sprawia, że jest największym miastem w Malezji. Cała aglomeracja KL to około 7,2 mln mieszkańców. Mimo, że mój wyjazd miał charakter służbowy to miałem naturalnie nadzieję na wygospodarowanie odrobiny czasu na robienie zdjęć. Tak też się stało i właśnie zdjęcia z mojej azjatyckiej wyprawy prezentuję w tym wpisie.

Podróż rozpocząłem lotem z Warszawy do Amsterdamu, aby tam przesiąść się w bezpośredni samolot do KL. Lot z Holandii do Malezji Boeingiem 777-300ER trwał około 12 godzin, a pokonany dystans zamknął się w około 10 tys. km. Trasa lotu przebiegała m.in. nad terytorium Polski, Ukrainy, Afganistanu oraz Indii. Śledząc od czasu do czasu parametry lotu widziałem, że były momenty kiedy prędkość samolotu sięgała nawet lekko ponad 1000 km/h, a zewnętrzna temperatura wynosiła nawet lekko poniżej -60 stopni Celsjusza. Z uwagi na dobrą widoczność pierwsze zdjęcia powstały już podczas lotu. Poniżej widok na Indie z wysokości około 12 tys. m.



Na miejscu byłem o godzinie 15:45 czasu lokalnego, czyli przy uwzględnieniu 7 godzin różnicy w strefach czasowych pomiędzy Polską i Malezją, o godzinie 8:45 czasu polskiego. W KL przywitała mnie tropikalna pogoda, czyli temperatura powietrza około 35 stopni Celsjusza i wilgotność sięgająca 90%. Ukrop i pewne oznaki zbliżającej się burzy, która faktycznie później się rozpoczęła. Jak dostać się z lotniska Kuala Lumpur International Airport do miasta? Najszybszym sposobem jest kolejka KLIA Ekspres, którą też wybrałem jako środek transportu. Pociąg ten jedzie bezpośrednio na dworzec główny w centrum KL, czyli na Kuala Lumpur Sentral, a podróż nim zajmuje około 28 min. Odległość od lotniska do dworca to około 60 km. Koszt przejazdu to 35 malezyjskich ringgitów (MYR), czyli około 35 złotych. W tym miejscu warto wspomnieć, że na wszystkich banknotach malezyjskich widnieje ta sama postać, czyli pierwszy król Malezji - Tuanku Abdul Rahman ibni Almarhum Tuanku Muhammad.



Spójrzmy teraz na kilka widoków uwiecznionych z jadącego pociągu KLIA Ekspres. Na drugim zdjęciu widoczna jest zabudowa Putrajaya International Convention Centre, natomiast trzecie i czwarte zdjęcie przedstawia zabudowę Kementerian Perumahan Dan Kerajaan Temptan, czyli biurowce należące m.in. do Ministerstwa Budownictwa w Malezji.




Z dworca dostałem się do mojego hotelu taksówką. Hotel Shangri-La przy ulicy Jalan Sultan Ismail (link) znajduje się zaledwie 6 km od dworca KL Sentral, niemniej jednak zakorkowane ulice pozwoliły na dojazd do niego dopiero po ponad godzinie.


Poniżej kilka zdjęć ukazujących widoki z okna mojego pokoju hotelowego na dwunastym piętrze. Swoją drogą był to chyba najbardziej luksusowy hotel w jakim miałem do tej pory okazję gościć.




W KL spędziłem cztery dni, które z racji charakteru mojej wizyty były wypełnione obowiązkami służbowymi, niemniej jednak w wolnych chwilach łapałem za aparat i ruszałem szukać ciekawych kadrów. Na początek przedstawiam zdjęcia architektury z pobliskiego otoczenia mojego hotelu. Akurat miejsce w którym się znajdowałem to ścisłe centrum miasta, a tym samym niedaleko znajdowały się najbardziej charakterystyczne dla KL obiekty, a więc wieża telewizyjna Menara Kuala Lumpur oraz Petronas Twin Tower, jak również wiele innych wieżowców i drapaczy chmur. Rozmiary, jak również design architektoniczny drapaczy chmur w KL są wyjątkowo imponujące. Na mnie zdecydowanie największe wrażenie zrobiły "podwójne wieże" Petronas, co zresztą widać po ilości ich zdjęć poniżej.












Naturalnie nie mogło również zabraknąć kilku zdjęć z serii moto-foto. Poniżej kilka ciekawszych samochodów, które spotkałem w Kuala Lumpur, w tym bardzo ładny biały Bentley Continental Supersports, który był zaparkowany pod hotelem Shangri-La. Ciekawie prezentował się również Mercedes-Benz klasy E (typ W124) z rejestracjami przypominającymi te, które kiedyś były w Polsce.









Wykonałem również zdjęcia, na których chciałem oddać obraz codziennych sytuacji z życia w KL. Czas płynie tam powoli, mimo dość dużego tłoku na ulicach nikt nigdzie się nie spieszy. Zaskoczeniem dla mnie było to, że bardzo rzadko da się tam usłyszeć dźwięk klaksonów samochodowych na ulicy, mimo, że korki bywają ogromne i jedynie jadący na skuterach są w stanie przedrzeć się przez gąszcz aut. Nie spotkałem się również ze złością, czy agresją, wszyscy wydają się być wyjątkowo przychylni i bardzo pozytywnie nastawieni do innych. Myślę, że Malajowie są po prostu zadowoleni z życia i to rzeczywiście da się odczuć na miejscu. Warto również dodać, że KL to świetne miejsce dla smakoszy kuchni azjatyckiej, zarówno malajskiej, jak i chińskiej, a wszystko w bardzo dobrej cenie. Przykładowo 10 MYR to wystarczająca kwota na bardzo smaczny i sycący posiłek. Myślę, że również dobra kuchnia ma spory wpływ na zadowolenie miejscowych z życia ;-)













Podsumowując, KL to bardzo ciekawe miasto, pełne niesamowitej architektury i egzotycznych dla człowieka z Europy widoków. Jest to miejsce zupełnie inne niż europejskie metropolie i w moim odczuciu o wiele ciekawsze. Mój czas, który tam spędziłem był zdecydowanie za krótki żeby w pełni poczuć klimat tego miejsca, nie wspominając o możliwości zobaczenia wszystkich ciekawych zakątków tego miasta. Mam nadzieję, że powyższe zdjęcia choć trochę przybliżają jakie jest KL. Dodam również, że w moim odczuciu KL jest miejscem wyjątkowo godnym polecenia każdemu kto chce zobaczyć "prawdziwą Azję".

W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Ponownie odbyłem dwunastogodzinny lot do Amsterdamu, gdzie znalazłem się około godziny 6:00 rano czasu polskiego. Na miejscu zastał mnie skrajnie inny obraz niż w upalnej Malezji, czyli zima pełną gębą.




Jak okazało się później właśnie zima nieco wydłużyła mój powrót do Warszawy z uwagi na odwołanie mojego i wielu innych lotów w tym dniu. Ostatecznie przebookowałem swój bilet i dotarłem do Warszawy przez Hannover, co wydłużyło mój powrót o około 5 godzin. W Warszawie wylądowałem około godziny 17:00. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ;-)